poniedziałek, 14 stycznia 2013

rozdział IV

Marika z Rozz siedziały długo jeszcze na rozmowach o ulubionych kapelach. Po prawie dwóch godzinach mama Mariki zawołała dziewczyny na dół na kakao i ciastka. Gdy Rozalia spojrzała na kakao i ciastka w kształcie serduszek, do jej oczu napłynęły łzy. Marika spytała tylko czy coś się stało, a ta opowiedziała jej wszystko co się wydarzyło. Mama  Rozz zawołała córkę by pokazać jak to wszystko na razie wygląda i powiedziała że jadą do domu i pracy na dzisiaj starczy. Gdy Rozalia wchodziła do samochodu...
- Stójjj .! A Ty co tak bez pożegnania ?! - krzyknęła Marika. Rozz zaśmiała się tylko i przytuliła Marikę. - masz tu mój numer telefonu i jak dojedziesz do domu masz napisać.
- No dobrze napiszę do Ciebie jak tylko będę w domu. - odpowiedziała i wsiadła do samochodu po czym odjechała. Po przyjeździe tak jak obiecała, wysłała wiadomość, że jest cała i zdrowa w domu.
Następnego dnia.
 Dziewczyny umówiły się na kawę. Poszły do centrum handlowego i chodziły po zakamarkach miasta. Poszły do parku i usiadły na ławce.
- Słuchaj Rozz, a może poznałabym Cię z moimi przyjaciółmi? 
- No w sumie to nie jest zły pomysł chętnie ich poznam.
- To chodź z nami do kina dzisiaj po 19 !
- No nie wiem dzisiaj?
- Tak no proszę, prooooszę. Pliiiiissss...
- Ehhh no dobrze, dobrze, ale będę tak o 19.15 bo po 18 mam jechać z mamą do schroniska.
- Oooo a po co?
- Będę miała kota ! Potwornie się cieszę, zawsze chciałam mieć malutkiego, słodkiego kociaczka z wielkimi    
   paczydełkami.
- Allleee fajnie.! Jak go nazwiesz? Nazwij go Bąbel, albo nie, nie wiem...jak go nazwiesz?
- Hahaha nie wiem, uspokój się bo już wariujesz. A teraz muszę iść do domu. Zobaczymy się później. 
- Okey to jak coś to dzwoń.
- Dobrze.
Tak Rozalia będzie miała kota. Przy śniadaniu rozmawiała o tym z mamą, a ta o dziwo się zgodziła. Dobra czekamy do godziny 18 a potem zobaczymy jak to będzie ;D


-----------------------------godzina 18.05------------------------------


Rozalia wraz z mamą wchodzą do schroniska, skąd niebawem zabiorą małego brzdąca do domu. Razem z opiekunem schroniska wchodzą do pomieszczenia z klatkami dla kotów. Rozz rozgląda się i zauważa malutkiego białego kotka patrzącego na nią wielkimi niebieskimi oczkami.
- Mamo .! To ten. Muszę go mieć. Błagam.!
- Dobrze, dobrze. Proszę Pana weźmiemy tego kotka.
- Dobrze, to ja dam córce kotka. - Opiekun wyciąga kociaka z klatki i delikatnie podaje Rozz. - Proszę bardzo panienko, dbaj o małą.
- Dziękuję. Więc to dziewczynka?
- Tak to bardzo młoda kotka. Właściciele oddali połowę miotu z powodu zbyt dużej ilości kotków. Dobrze, a Panią proszę ze mną, musimy podpisać wszystkie dokumenty i książeczkę dla weterynarza.
- Oczywiście. Rozz poczekaj na mnie, zaraz wrócę.
# # #

- Hmmm jakby Cię tu nazwać. Nazwałabym Cię Blanca ale jesteś biała. To może Pusia, albo Księżniczka. Oooo będziesz Princess.

- Dobra Rozz chodź idziemy. Do widzenia.
- Do widzenia.
- Mamo podwieziesz mnie pod kino? Umówiłam się z Mariką i jej przyjaciółmi.
- Dobrze podwiozę Cię, ale maleństwa nie możesz zabrać do kina, dlatego zabiorę ją do domu, ale zanim Cię odwiozę wjedziemy po karmę i mleko.
- Okey mam jeszcze sporo czasu.


to be continued....

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział III

Wyciągnęła ich wspólne zdjęcie i spojrzała przez okno. Miała nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.


Po paru godzinach lotu, Rozalia dotarła na lotnisko. Na miejscu czekała na nią mama, która strasznie ucieszyła się gdy zobaczyła córkę.
- Cześć kochanie, jak minął lot ? - spytała z troską

- Cześć .! Dobrze. Strasznie się za Tobą stęskniłam. - powiedziała i rzuciła się matce na szyję.
- Jedźmy do domu.
Rozalia wsiadła z mamą do samochodu i pojechały do jej nowego domu. Przez cały czas podróży myślała jak to będzie wyglądało, czy znajdzie tutaj kogoś z kim będzie mogła porozmawiać. Czy zostanie dłużej ? Teraz tylko myśli o tym by być już na miejscu i odpocząć po podróży.Gdy dojechały na miejsce mama pokazała jej pokój, był pusty.
- Mamuś, ale czemu on.. 
- Jest pusty ? - przerwała jej mama. - Jest pusty ponieważ pojedziemy dzisiaj do miasta po takie rzeczy jakie będziesz chciała, tak aby ten pokój był od samego początku do końca zaprojektowany przez Ciebie, tylko proszę Cię nie wyburzaj ścian. - zaśmiała się mama..A Rozalia zaskoczona mocną ją przytuliła. - chodź do kuchni zrobiłam Twoje ulubione ciasto z truskawkami. Jak zjemy pojedziemy do sklepów bo pod wieczór przyjedzie do mnie klientka, która chce żeby moja firma zaprojektowała jej ogród.
- Okej, a mogłabym być przy tej rozmowie, proszę ?!
- Dobrze, wiem przecież że tak jak ja lubisz projektowanie. Od razu widać że jesteś moją córką.


Gdy Rozalia zjadła to wraz z mamą pojechały do sklepu po meble i inne pierdoły do jej nowego pokoju. Wybrała jasną podłogę, jasno zielone i jasno żółte ściany, brzozowe meble i kremową pościel. - A teraz do domu - pomyślała Rozz wsiadając do samochodu. Po drodze przypomniało jej się, że miała zadzwonić do cioci, więc wzięła telefon od mamy i przedzwoniła do ciotki, która ucieszyła się, że jest w porządku.


Wieczorem tak koło 19 przyszła klientka, która wraz z Darią (bo tak nazywała się mama Rozalii ) i Rozalią. Obie zaangażowały się ogromnie w ten projekt i postanowiły, że na drugi dzień przyjadą do klientki i zajmą się wszystkim same z pomocą ogrodników z firmy mamy Rozz. Pożegnały się z Panią Kollins i zaczęły rozrysowywać plany na komputerze. Gdy skończyły poszły spać.

Następnego Dnia Rano


- Mamo .! Gdzie jest ta moja zielona bluzka co kupiłyśmy wczoraj ?!
- Nie wiem córeczko zobacz, w przedpokoju .!
- Ok już mam.
- Możemy już jechać ?!
- Tak, tak chwilka już tylko wezmę torbę.


Wsiadły do samochodu i pojechały do domu klientki. Gdy zaczęły pracę do Rozz podeszła jakaś dziewczyna.


- Cześć. Mam na imię Marika, a Ty ? - zapytała.
- yyy cześć Rozalia, ale możesz mówić do mnie Rozz.
- co tutaj robisz ?
- pomagam mamie w projektowaniu waszego ogrodu. 
- aaaaa to wszystko wyjaśnia hehe, Chodźmy może do mnie na chwilę coś Ci pokażę. Bo widzę, po ubiorze, że lubisz taki typ muzyki jak ja.

Dziewczyny poszły do pokoju Mariki a tam na ścianie było pełno plakatów jej ulubionych zespołów. Siedziały i rozmawiały o kapelach, które okazało się że obie lubią. 


Czy dziewczyny się zaprzyjaźnią ? Zobaczymy.


czwartek, 17 maja 2012

Rozdział II






…uciec i zapomnieć, zapomnieć o najlepszych trzech latach swojego życia.
Po zamknięciu walizki i usunięciu numeru Daniela z kontaktów w telefonie, Rozalia udała się do kuchni gdzie zrobiła sobie herbatę i powiedziała cioci o wyjeździe. Ciotka przytuliła Rozi bardzo mocno, była dla niej jak córka.  Dziewczyna postanowiła, że się prześpi aby nabrać trochę sił na podróż. Poszła do pokoju gdzie położyła się na łóżku i zamknęła oczy.
W tym samym czasie do drzwi zapukał Daniel, lecz zamiast Rozalii otworzyła jej ciocia.
-Dzień dobry, czy jest Rozalia ? – spytał dość niepewnie chłopak.
- Jest, ale śpi bo czeka ją długa podróż, jutro leci…
- Ale jak to odlatuje, gdzie – przerwał jej z niepokojem Daniel – o której .?!
- Leci do mamy do Londynu, jutro o 9.25 ma samolot, ale i tak nie chciałaby z Tobą rozmawiać – powiedziała stanowczo blondynka.
- Dziękuję, do widzenia .! – odrzekł tylko Daniel i pobiegł do domu.
Rozalia nie spała, przysłuchiwała się uważnie całej rozmowie i uważała, że to bardzo dziwne. – Po co on tu przyszedł .?! – powiedziała sama do siebie i zakryła twarz kołdrą. Zasnęła

Następnego dnia rano.


-Rozi ! Wstałaś już ?!
- Tak ciociu, zaraz przyjdę do kuchni zrób mi herbatę !
- Ykhhhymmm
- Proszę ?!
- Ale pospiesz się .!
Rozalia ubierała się i stojąc przed lustrem zastanawiała się jak to będzie. Miała w głowie milion pytań, lecz na żadne nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Te głośne myśli przerwała ciocia, która ponagliła ją, bo inaczej nawet jak ją odwiezie to nie zdąży na samolot. Rozalia wypiła herbatę, ubrała bluzę, wzięła walizkę i zeszła do garażu gdzie czekała na nią ciocia. I ruszyły na lotnisko.


Lotnisko. Masa ludzi się żegna, są łzy, uściski, pocałunki. Za szybą stoi niebieskooki brunet. Po policzku spływa mu łza. Tak to Daniel, patrzy jak Rozalia wsiada do samolotu. Później widzi start. 
-Odeszła.-mówi sam do siebie.
W myślach kłóci się sam ze sobą. Widzi jak miłość jego życia tak po prostu odlatuje. Czemu więc ją zostawił? To była jedyna opcja. Okazało się, że jest chory i zostało mu jakieś parę miesięcy życia jeżeli nie będzie miał dawcy od którego „dostanie” nowe serce.. Znał sytuacje z listą dawców i biorców, zdawał sobie sprawę z tego, że jego szanse są nikłe. Wiedział, że ze względu na niego nie wyjechałaby. Kochał ją i jej szczęście było ważniejsze. Chciał o nią zadbać, o jej przyszłość. Nie był w stanie patrzeć na nią przy jego szpitalnym łóżku. Tak było łatwiej. To była dla niej ogromna szansa na zapomnienie i normalne życie. Odszedł, aby mogła ułożyć sobie życie z kimś innym - zdrowym. 


Ona gdy tylko usiadła wyciągnęła ich wspólne zdjęcie i......
_____________________________________________________________________________

Miało być niebawem, ale jest teraz bo nie mogłam się powstrzymać..
Buziaki .!
Rosalie : *


środa, 16 maja 2012

Rozdział I


Rozdział I



Główną bohaterką całego opowiadania jest Rozalia, którą poznajemy pod koniec roku szkolnego gdy ma 17 lat, jej życie jest pełne nieoczekiwanych zdarzeń, w których się gubi i traci coś na czym jej najbardziej zależy – miłość ukochanej osoby.

Popołudnie jednego ze  zwyczajnych, czerwcowych  dni, za oknem szaleje okropna burza, krople intensywnego  deszczu na szybie kreślą swe drogi.  Ludzie biegną do domów by tam schronić się przed ulewą . Rozalia siedzi na parapecie, pijąc ciepłe jeszcze kakao.  Zamyślona przygląda się temu wszystkiemu co dzieje się na dworze.  W pewnym momencie usłyszała dźwięk smsa. Wiedziała, że to na pewno Daniel . Zeszła z parapetu i odczytała wiadomość. W treści tej wiadomości był zwykły dwukropek z gwiazdką. To wystarczyło, by na jej wcześniej zamyślonej twarzy pojawił się szczery uśmiech.  Odpisała mu taką samą treścią. Włożyła do uszu słuchawki  i włączyła ulubioną ich piosenkę. Gdy ta dobiegła końca Rozalia spojrzała przez okno a tam zamiast wciąż padającego deszczu pojawiła się tęcza. Po chwili dostała kolejną wiadomość: „ Kochanie chodźmy na spacer. Jestem w drodze do Ciebie : *  ‘’ . Nie odpisała na smsa tylko czym prędzej zaczesała włosy w koka, bo uwielbiał gdy jej włosy były splecione w nieładzie wtedy uważał, że wygląda uroczo.  Do drzwi zadzwonił dzwonek , spojrzała tylko przez okno tak to On w tej lubianej przez nią czerwonej bluzie.

- Cześć Koch…. – nie zdążyła dokończyć bo na jej ustach spoczął pocałunek.
- Gotowa ? – spytał tylko Daniel.
- Tak wezmę tylko torebkę. – odpowiedziała i wróciła szybko po nią.

Poszli na długi spacer gdy zrobiło się już chłodno Daniel nałożył jej swoją bluzę  i postanowili wracać. Koło  godzin wieczornych odprowadził ukochaną pod same drzwi, była dla niego najważniejsza. Następnie mocno objął jej szczupłe ciało  i pocałował na pożegnanie. Przepełniało ją  ogromne szczęście. To był chłopak dla którego zrobiłaby wszystko. Kochała go, tak po prostu. Nie za coś a mimo wszystko, potrafiła mu wybaczyć dosłownie każdy wybryk. Kochała jego wady równie mocno co zalety. Byli razem od 3 lat a nadal potrafili  cieszyć się każdą chwilą spędzoną razem, nie wyobrażała sobie, życia bez jego osoby.

Może was zastanawiać jak się poznali.  Otóż 3 lata temu w wakacje wracali pociągiem do miejsca zamieszkania i przez czysty przypadek  siedzieli w tym samym przedziale.  Zaczęli rozmawiać, po krótkiej chwili okazało się, że mieszkają w tym samym mieście tylko kilka przecznic dalej. No, ale wracając do tematu.

Rozalia nie mogła odkleić się od Daniela, każda ich rozłąka była dla niej zresztą dla niego również wiecznością.  Lecz chłopak uśmiechnął się do niej a ona wiedziała już, że nie musi się przejmować, że zaledwie kilka godzin dzieli ich od kolejnego spotkania.

-Kocham Cię, wiesz ? – powiedziała Rozalia wtulając się mocniej w ukochanego.
-Wiem, ja Ciebie też Skarbie. – odpowiedział i pocałował ją w czoło.

Kiedy w końcu zakochani odkleili się od siebie, chłopak zostawił jej swą bluzę bo wiedział, że strasznie ją uwielbia. Rozalia weszła do domu a Daniel dumny z tego, że ma tak wspaniałą dziewczynę , poszedł do siebie.  Boże, jacy oni są szczęśliwi .!

Następnego dnia poszła do szkoły. Uczyła się bardzo dobrze co sprawiało jeszcze większą dumę u ukochanego. Po lekcjach pobiegła do domu się przebrać.  Umówiła się z Danielem w parku. Czekał na nią w umówionym miejscu. Był smutny, lecz nie chciał powiedzieć jej jaki jest tego powód. Wiedziała, że coś jest nie tak, ale nie chciała go męczyć. Gdy żegnali się trwało to o wiele dłużej, jakby mieli się już więcej nie zobaczyć. Następne spotkania i pożegnania wyglądały podobnie, Daniel zachowywał się jakoś nienaturalnie, starał się nacieszyć Rozalią jakby mieli widzieć się po raz ostatni.

Po jakimś miesiącu takich spotkań Daniel zadzwonił do niej i poprosił  ją o spotkanie na wzgórzu gdzie uwielbiali leżeć godzinami  gdy przyszła on siedział już na trawie odwrócony tyłem. Rozalia po cichu podeszła do niego i przytuliła go mocno.

- Cześć Kochanie, coś się stało ? – spytała dziewczyna widząc, że jej ukochany jest podenerwowany.
- Słuchaj Rozz, to nie ma sensu,  przepraszam nie potrafię chyba już kochać. Wybacz.  – po tych słowach wstał i odszedł tak po prostu bez odpowiedzi na zadane mu przez nią pytania. Patrzyła jak odchodzi i jak jego postać  znika za drzewami.  Jej oczy zaszkliły się łzami, nie mogła nawet wstać a co dopiero biec za nim, nie mogła zrozumieć, jak jej największy skarb mógł odejść.  Siedziała tak zalana łzami przez następne godziny. Poczuła jakby jej serce rozpadało się na miliardy kawałeczków zostawiając po sobie jedynie pustkę.  Gdy było już późno postanowiła wrócić. Weszła do domu. Wzięła jego bluzę , położyła się na łóżku przytulając ją. Sięgnęła po ich wspólne zdjęcie jeszcze z przed 2 tygodni oczy na nowo zaszły łzami. Leżała tak całą noc, nie mogła zmrużyć oka.  Koło godziny  11 rano do jej pokoju weszła ciocia.

-A Ty co Rozi nie masz zamiaru wstać ? Twoja mama dzwoni. – usiadła na łóżku obok niej i spojrzała, że jest cała zapłakana i strasznie zmęczona. – Co się stało, kochanie, powiedz mi ?
- Zerwał ze mną, po prostu zerwał. – i znów rozpłakała się.

Ciotka przytuliła ją i dała jej telefon.  Dzwoniła do niej mama, którą widziała prawie rok temu z powodu jej wyjazdu do pracy w Londynie.  Gdy rozmawiała z mamą ta zaproponowała jej, żeby przyjechała do niej, by oderwać się od tych nieprzyjemnych dla niej wspomnień.  Przecież i tak już jest koniec roku. Nie zastanawiała się długo, po odłożeniu telefonu zaczęła się pakować.  Wrzucała do walizki ubrania w obłędzie. Na koniec włożyła też jego bluzę i ich wspólne zdjęcia. Nie potrafiła inaczej do oczu znów napłynęły łzy. Lecz teraz spojrzała w lustro i rzekła sama do siebie :

-Bądź dzielna młoda, przecież potrafisz .! Zamknęła walizkę z nadzieją na nowe życie.

Następnego dnia miała lot, lecz nie miała zamiaru z nikim się żegnać, chciała po prostu uciec i zapomnieć, zapomnieć o najlepszych trzech latach swojego życia.

________________________________________________________________________________

Ciąg dalszy w następnym rozdziale, który dodam niebawem : *
Bay.

 by. Rose : *